sobota, 22 sierpnia 2015

Spotkanie na Cmentarzysku


Zatrzymałam się, niepewna, czy powinnam iść dalej. Byłam już bardzo blisko Lwiej Ziemi, ale im bliżej podchodziłam w stronę majaczącej w oddali Lwiej Skały, tym tym bardziej stawałam się niezdecydowana. Miałam ochotę zawrócić i uciec stamtąd czym prędzej, zawrócić do mojej bezpiecznej dżungli. Jednocześnie bardzo chciałam wrócić na Lwią Ziemię i bałam się tego. Z tym miejscem wiązało się tak wiele wspomnień. Poznałam tam mnóstwo przyjaciół. Również w tym miejscu zaczęłam ich tracić. Lwia Ziemia przywracała zarówno radosne, jak i bolesne wspomnienia. Coś mi mówiło, że moich dawnych kumpli już tam nie ma. Pewnie znaleźli swoje miejsca na Ziemi... w zupełnie innych miejscach. 
A może nie? Może chociaż niektórzy wrócili?
Mogło być też inaczej. Lwią Ziemię mogły zająć przez ten czas jakieś wrogie, mordercze wręcz lwy, które nie były nastawione przyjaźnie wobec gości. Wtedy byłabym zmuszona do ucieczki. No cóż... w razie czego użyję swoich mocy.
Prawdę mówiąc, miałam jednak inne obawy. Bałam się, że zastanę opustoszałą ziemię, którą wypełniałaby jedynie przerażająca cisza.
Cóż. W razie czego, zawsze można zawrócić.

*

 Do Lwiej Ziemi pozostało jeszcze jednak sporo kilometrów. Najpierw musiałam przejść przez Cmentarz Słoni.
Nigdy nie czułam się w tym miejscu dobrze. Rezydowały tu głównie podejrzane typy, hieny lub zdegenerowani lwi przestępcy. Zdarzały się także duchy i niebezpieczne demony. Nie wiedziałam, co mogło się tam kryć teraz.
Szłam najciszej, jak mogłam. Przemykałam się między ogromnymi słonimi czaszkami i stertami kości, rozglądając się uważnie. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk, o którym już prawie zdążyłam zapomnieć: chichot dziesiątek hien. Nie minęła minuta, a zostałam otoczona przez spory klan hien.
- A kogóż moje oczy widzą? - zachichotała ta, która najwyraźniej nimi dowodziła. - Lew? 
Od wieków nie mieliśmy tu takich gości!
Hieny zachichotały złowieszczo. Spojrzałam na nie z obrzydzeniem. Nie bałam się ich aż tak bardzo, bo wiele razy z nimi walczyłam. Po prostu nie znosiłam hien. Wszystkie były takie same. Musiałbyś być niezłym szczęściarzem, żeby znaleźć gdziekolwiek dobrą i myślącą hienę.
- Grrr! Zostawcie mnie! - warknęłam. Miałam nadzieję, że odpuszczą i nie będę musiała używać magii. Byłam trochę zmęczona wędrówką, a używanie magii również bywało wyczerpujące.
- Wreszcie jakaś porządna kolacja! - cieszyły się hieny. Zbliżały się powoli w moją stronę. Mimowolnie cofnęłam się i zdałam sobie sprawę z tego, że znalazłam się w ślepej uliczce. Za mną była jedynie skalna ściana. 
- A co, jeśli ich jest więcej? Może przyprowadziła ze sobą towarzystwo? - rzuciła niepewnie jedna z hien.
 - Daj spokój! Widać, że jest sama! - warknęła przywódczyni hien. 
- Tak sądzicie? - rozległ się czyjś wrogi głos. To musiała być jakaś lwica, bo po chwili zaryczała potężnie. Jej ryk odbił się echem od skalnych ścian. Przez to wydawało się, że to zaryczało kilka lwów naraz. To odpowiednio podziałało na hieny.
- Jest więcej! Całe stado! 
- Na co czekacie! Chodu!
     Hieny rzuciły się do chaotycznej ucieczki. Nie minęła minuta, a zostałam znów sama.
     Uśmiechnęłam się pod nosem, ale później poczułam niepokój. Kto tu jeszcze był? Kim była moja tajemnicza wybawicielka?
- Halo? Jest tu kto? - usłyszałam dziwnie znajomy głos.
- Tak! Tu jestem! - odkrzyknęłam. Nagle zza którejś  z gigantycznych czaszek wyszła zgrabna, bordowa lwica. Obydwie wytrzeszczyłyśmy na siebie oczy, zszokowane.
- Shaylen? - spytałam z niedowierzaniem.
- Alfa! To ty? - wykrzyknęła moja dawna przyjaciółka. Rzuciłyśmy się na siebie ze śmiechem. A kiedy już się wyściskałyśmy, Shaylen zaczęła wypytywać:
- Alfa, co ty tu robisz? Gdzie ty w ogóle byłaś? Jak... co...
- Ech, długa historia - wzruszyłam ramionami. - Bywało się... tu i tam... Dobrze cię znowu widzieć.
- Ciebie też. Już nigdzie mi nie zwiejesz. Od teraz trzymamy się razem, jasne? 
- Jak słońce, proszę pani. To co my teraz ze sobą zrobimy? Masz jakiś plan?
- Poszukajmy jakiejś cywilizacji - zażartowała Shaylen. - To znaczy, lwiej cywilizacji. Bo hieny to właściwie antycywilizacja.
- Tak... - Przez cały czas szłyśmy przed siebie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że właśnie opuściłyśmy teren Cmentarzyska i szłyśmy teraz po soczyście zielonej trawie. - Gdzie my właściwie jesteśmy? - rzuciłam, rozglądając się podejrzliwie.


________
Krótko i nijako, ale machnęłam coś na szybko, żeby w ogóle zacząć. Ok, kto chce, niech dopisze ciąg dalszy. Nie wyznaczam żadnych kolejek, jak na razie chyba nie trzeba =] Do stada dołączyły dwie nowe osoby, Tawi i Magiana znana w świecie KL jako Mfalme Lioness. Czekamy na Wasze notki! Pozdrawiam całe stado :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz