piątek, 28 sierpnia 2015

Pogoń

Biegłam i biegłam. Coraz trudniej było mi złapać oddech, łapy zaczynały zwalniać, serce bolało... Rozglądałam się panicznie, szukając kryjówki. Wszędzie widziałam tylko soczystą, zieloną trawę i słyszałam szum liści. No i śmiech moich prześladowców. Za mną biegły cztery, silne, szybkie lwy. Wszystkie były ciemno szare, z czarnymi grzywami, i pochodziły z mojego rodzinnego stada. Natknęłam się na nich przypadkowo, w czasie prób polowania na zabłąkaną, małą zebrę. Nie miałam szans jej upolować, ale chciałam poćwiczyć. A teraz z tego powodu miałam cztery samce na karku. 
Nagle potknęłam się o korzeń, którego wcześniej nie zauważyłam, i upadłam jak długa na ziemię.
- Mamy ją! - Usłyszałam tryumfalny krzyk i zaraz otoczyły mnie cztery lwy.
Jęknęłam i skuliłam się na ziemi, drżąc ze strachu. Obserwowałam jak największy samiec, najwyraźniej ich szef, podchodzi do mnie coraz bliżej.
- Zabij ją, Shadow! - krzyknęli jego kompani.
- Chwileczkę - odparł Shadow. Pochylił głowę nade mną, rozwarł mordercze szczęki i zacisnął zęby na moim grzbiecie. Zacisnęłam oczy, gotowa na śmierć...
Nagle usłyszałam ryk i otworzyłam oczy. Zobaczyłam dwie lwice stojące naprzeciw Shadow i jego brygady. Jedna z moich wybawicielek była biała i miała dziwne, błękitne wzory na ciele, a druga była bordowa i miała grzywkę. Patrzyły na moich wrogów złowrogo. 
- A wy kto? - zapytał Shadow jak głupek i mnie puścił.
- Ja jestem Alfa a to Shaylen - biała najwyraźniej postanowiła przedstawić siebie i towarzyszkę - I mówię po raz ostatni: zostawcie tę małą!!! 
Shadow zaśmiał się.
- Niestety moja pani, nie zrobimy tego. Ta mała ma w sobie tyle pysznej krwi, że nie można pozwolić jej żyć. 
- Jeśli choć jeden włos spadnie jej z ogona, pożałujecie tego! - warknęła Shaylen.
- A co nam możecie zrobić, nędznice?! - krzyknął jeden z kumpli Shadow'a.
- A to!!! - Alfa i  Shaylen postanowiły pokazać wrogom kto tu rządzi. Ku mojemu zdumieniu, biała lwica wytworzyła straszliwy huragan i skierowała go na przeciwników. Natomiast Shaylen stała obok niej i ryczała na postrach Shadow'owi i jego podwładnym.
Moi dręczyciele wrzasnęli i zaczęli uciekać, a ja omal mnie zostałam porwana przez wiatr Alfy. Na szczęście w chwili gdy już zaczynałam się unosić w powietrzu, biała sprawiła, że wicher znów się uspokoił. Spadłam w miękką trawę i przewróciłam się na bok, ciężko oddychając. Dwie lwice podeszły do mnie.
- Wszystko w porządku, mała? - zapytała Shaylen z troską.
- Tak... I dziękuję paniom - odparłam cicho.
- Nie ma za co - Alfa uśmiechnęła się i puściła do mnie oko - Jak się nazywasz?
- Jestem Moon - odrzekłam.
- Ładne imię - pochwaliły chórem i roześmiały się przyjaźnie.
- A właściwie jak to się stało, że pani wytworzyła ten wiatr? - spytałam Alfę.
- Jestem magiczną lwicą - odparłam z uśmiechem.
- Ja też.
- Serio? - Popatrzyły na mnie z niedowierzaniem - Jaką masz moc?
- Mam taką moc, którą nazywam Mocą Duchów. Ta moja magiczna moc polega na tym, że moja dusza czasami opuszcza ciało i wchodzi w ciało innego zwierzęcia lub rośliny . I wtedy myślę i czuję jak to stworzenie lub roślina - wyjaśniłam.
- Wow - zdumiały się - Niesamowite!
- Czy ja wiem. Raczej mi się nie przydaje za bardzo w obronie. 
- Acha - Shaylen pokiwała głową ze zrozumieniem.
- A chcesz dołączyć do naszego stada? - Alfa zmieniła temat.
- Pewnie! - roześmiałam się, mile zaskoczona tą propozycją.
- To chodź z nami! - zawołały i ruszyły naprzód. Radośnie pobiegłam za nimi. Byłam taka szczęśliwa - wreszcie będę należeć do jakiegoś stada!

1 komentarz:

  1. No i super jak na pierwsze opowiadanie wprowadzające. I ten Shadow. Mamy już pierwszych wrogów stada. Fajnie, że Moon jest akurat lwiątkiem, już od dawna nikt nie miał na blogach grupowych takiej postaci.

    OdpowiedzUsuń