niedziela, 11 października 2015


Szłam przez chwilę w milczeniu, rozmyślając o historii opowiedzianej przez Magnarbiego. Sytuacja rzeczywiście była trudna. Chyba każdy z nas w tym momencie usiłował znaleźć jeśli nie rozwiązanie, to chociaż coś, co mogłoby nam pomóc nawet w najmniejszym stopniu. Nie wiedzieliśmy jeszcze, co należy zrobić, ale ważne było to, że się nie poddawaliśmy.
- To niedobrze, że linia szamanów wymarła - powiedziałam w zamyśleniu. - Wiem, że kontakt z szamanami może być bardzo przydatny w czasach wojny.
     Nagle i ja, i Moon odezwałyśmy się w jednym momencie, przez co nasze głosy zlały się i nie dało się zrozumieć ani jednego, ani drugiego pytania.
- Co?! - rzuciła Shaylen i uniosła brwi. Ja i Moon spojrzałyśmy na siebie i roześmiałyśmy się mimowolnie.
- Proszę, ty powiedz pierwsza - powiedziała uprzejmie Moon.
- Nie, ty pierwsza - machnęłam łapą.
- Chciałam zapytać, czy w stadzie nie ma jakiejś rodziny, dalszych kuzynów szamanów, którzy też mogliby być obdarzeni jakąś mocą, czy moc mogła być tylko przekazywana z ojca na syna? - spytała lwiczka.
- A ja chciałam zapytać, ile jest razem osób w stadzie i czy wszyscy są przeciwni tyranowi, czy może udało mu się przeciągnąć niektórych na swoją stronę? - dorzuciłam.
Obie spojrzałyśmy pytająco na Magnarbiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz